Mikrofon w studiu nagrań

Zakończyła współpracę z Piotrem Rubikiem, nagrała solową płytę „Nówka” i jest gotowa na nowe wyzwania muzyczne. U nas Olga Szomańska opowiada o swoich planach, marzeniach i o tym, co sprawi, że kiedyś będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie.

Wokalistka, aktorka, skrzypaczka. Szerszej publiczności znana dzięki swojemu udziałowi w oratorium Piotra Rubika „Tu Es Petrus”. Najpierw ukończyła wrocławskie Państwowe Liceum Muzyczne, następnie wygrała „Szansę na Sukces”, a potem regularnie zaczęła pojawiać się na deskach teatrów muzycznych we Wrocławiu i Warszawie. Nagrywała m.in. z Janem Radwanem, Przemysławem Brannym, hip hopowym zespołem Full Power Spirit oraz chórem Trzecia Godzina Dnia. OLGA SZOMAŃSKA, bo o niej tu mowa, muzyce oddaje całą siebie. Efekt inwestycji w swój artystyczny rozwój słyszymy na wydanym w kwietniu 2011 jej debiutanckim albumie „Nówka”. Mamy zatem zaszczyt rozmawiać z książkowym przykładem talentu i uporu w dążeniu do celu…

Jesteś absolwentką Państwowego Liceum Muzycznego we Wrocławiu. Czy dyplom ukończenia tej szkoły daje Ci poczucie solidnego przygotowania, czy jednak zmieniłaś pogląd ku temu coraz bardziej popularnemu, że prawdziwym talentom szkół nie potrzeba?

Ola: Fakt, że mam wykształcenie muzyczne pozwala mi na swobodne poruszanie się w muzyce. Każdy, nawet największy talent, powinien jednak stale zgłębiać swoją wiedzę. Talent to jedno, ale 90% sukcesu to nauka i ciężka praca.

Bierzesz udział w wielu projektach. Pod względem muzycznym są one bardzo zróżnicowane- od muzyki chrześcijańskiej aż po hip hop. Czy w związku z tym określiłabyś się jako artystkę ukształtowaną czy raczej ciągle poszukującą?

Ola: Czuję, że każdy projekt, w którym wzięłam i biorę udział, czegoś mnie nauczył. Zawsze wybieram to, co jest dla mnie najlepsze i to, gdzie mogę być naprawdę sobą. Czy to hip- hop, czy gospel – jestem wciąż Olą Szomańską, która kocha śpiewać i chce publiczności przekazać najszczersze emocje. Tak, czuje że jestem ukształtowaną artystką, która wciąż jest gotowa na nowe wyzwania muzyczne.

Twój debiutancki album nosi tytuł „Nówka”. Co faktycznie nowego i zaskakującego wnosi na rynek muzyczny ta płyta?

Ola: Nówka jest świeża, sensualna, seksualna, nostalgiczna, ciepła. I na chłodne wieczory zimą, i na upalne lato. Nówka to 13cie lekcji o tym, jak być szczęśliwym. Jest zbiorem szczerych prawdziwych emocji. Nie ma takiej drugiej na rynku muzycznym.

O swoim albumie mówisz „pamiętnik dla kobiet”. Zarówno w wywiadach jak i w samych tekstach znajdujących się na płycie, odnosisz się do kobiecych emocji i doświadczeń. Czy ta twórczość jest potrzebą chwili czy już stale poświęcać będziesz ją tym właśnie tematom?

Ola: Jestem kobietą i na byciu nią znam się najlepiej, choć pewnie jeszcze dużo nauki przede mną. Nie wiem, jaka będzie następna płyta, ale na pewno nie będzie „o pierdołach”.

Szerszej publiczności dałaś się poznać jako wokalistka projektu „Tu Es Petrus” Piotra Rubika. Jak stałaś się jego częścią i co dziś on dla Ciebie znaczy z perspektywy czasu?

Ola: Poznałam Piotra w swoim rodzimym Teatrze ‘Rampa’, gdzie Piotr pisał muzykę do musicalu, w którym brałam udział. Usłyszał mnie i zaproponował mi wzięcie udziału w Oratorium ‘Tu Es Petrus’. Bez wahania się zgodziłam. Piotr mi po prostu zaufał, bo tak naprawdę nie miał pojęcia, czy sobie poradzę. Dał mi ogromną szansę i za to jestem mu wdzięczna. Dzięki niemu miałam okazję koncertować na największych scenach Polski, spotkać wspaniałych artystów i poczuć siłę i miłość fanów.

Pomimo ogromnego sukcesu tego przedsięwzięcia, media często nie pozostawiały na nim suchej nitki. Jak się odnaleźć w tak trudnej sytuacji? Ważniejsze jest uznanie prasy czy publiczności?

Ola: Prasa była dość okrutna i dla Piotra i dla całej Produkcji. W nas, wykonawców, nie celowało to w sposób bezpośredni, uderzało najwięcej w Piotra. Myślę, że poradził sobie z tym doskonale. Szkoda, że krytycy nie pojawiali się na naszych występach, bo to co na nich się działo było istnym szaleństwem. Na koncerty przychodziły tysiące fanów, którzy razem z nami śpiewali każdą piosenkę, bisom nie było końca. Płyty sprzedawały się jak świeże bułeczki. Publiczność nas kochała i my kochaliśmy naszą publiczność, to było najważniejsze.

Masz za sobą występy w Teatrze Muzycznym we Wrocławiu, w warszawskiej Romie i teatrze Rampa. W jaki sposób ta działalność oddziałuje na twoja twórczość?

Ola: Praca w teatrze to moja druga pasja. Jednak z moja płytą ma niewiele wspólnego. Moje koncerty to nie piosenka aktorska. To inny rodzaj występu, który – jak dotąd – publice bardzo się podoba.

Twój tata, Włodzimierz Szomański jest kompozytorem. Nie ma wątpliwości, że dzieciństwo spędzone u boku muzyka wpływa na późniejsze wybory życiowe. Jednak czy nie było momentu, w którym zbuntowałaś się przeciwko tradycji rodzinnej? Nie chciałaś pójść zupełnie inną drogą?

Ola: Od zawsze chciałam śpiewać, tańczyć, występować. Rodzice mieli ze mną niezłe urwanie głowy, bo swoje występy ciągle wypróbowywałam na nich. Całe życie wspierają mnie w moich pasjach, ale nigdy mnie do niczego nie zmuszali. Dali mi wolną rękę. To ja zdecydowałam, że chcę wyjechać do Warszawy i spróbować swoich sił w „showbiznesie”. Tym bardziej są ze mnie dumni, bo do wszystkiego dochodzę swoja ciężką pracą.

O ile posiadasz już bogate doświadczenie artystyczne zdobyte przy okazji spektakli teatralnych, koncertów, festiwali, a nawet dubbingowania, wydanie swojej pierwszej solowej płyty wiązało się z wkroczeniem na zupełnie nowe, nie do końca znane Ci tereny. Czy jest coś czego się obawiałaś, bądź nadal obawiasz?

Ola: Dotychczas nie brałam odpowiedzialności za projekty, w których brałam udział. „Nówka” to moje emocje, moje melodie, po części też teksty. Za to muszę wziąć pełną odpowiedzialność. Myślę, że jestem na to gotowa.

Do tej pory w mediach funkcjonujesz wyłącznie jako aktorka, wokalistka i instrumentalistka. Celowo otaczasz się murem, za którym ukrywasz swoją wszelką prywatność? Czy jednak nie masz nic przeciwko temu i cierpliwie czekasz na odzew brukowców?

Ola: Żadnych skandali nie prowokuję, więc widać nie ma o czym pisać.

Na czym najbardziej Ci zależy, wychodząc na scenę?

Ola: Na publice. Musi się czuć usatysfakcjonowana koncertem. Zależy mi na tym, żeby po moich koncertach ludzie wychodzili pełni pozytywnych emocji, a w moim utworach jest ich mnóstwo.

Zdaje się, że wszystkie kroki w swojej dotychczasowej karierze robiłaś na własnych zasadach. Jednak czy wobec dzisiejszego świata showbiznesu czujesz nad sobą jakąkolwiek presję?

Ola: Nie czuję presji, bo z nikim się nie ścigam. Nie mam 15 lat i nie przyjechałam do Warszawy dwa miesiące temu, bo ktoś dał mi szansę tu i teraz. Pracuję już długo i wiem, czym ‘pachnie’ showbiznes. Robię to, co kocham i robię to najlepiej jak umiem.

W wywiadach mówisz o sobie- silna, ale i wrażliwa. Która Olga dominuje?

Ola: Obie Olgi mają swoje momenty, ale na co dzień żyją ze sobą w zgodzie i harmonii. Olga Szomańska jest silna, a zarazem niezwykle wrażliwa. Te cechy się nie wykluczają.

Wspomniałaś niegdyś o tym, że swego czasu skutecznie wystraszono Cię przed robieniem własnego materiału. Nie miałaś odwagi, bałaś się. Ostatecznie jednak, znalazłaś ludzi, którzy pomogli Ci się odnaleźć, pomóc i uwierzyć we własne możliwości. Dzięki temu dziś w ręku trzymasz swoje pierwsze dziecko jakim jest „Nówka”. Jaką lekcję wyciągnęłaś z tamtych wydarzeń?

Ola: Teraz już wiem, że nie wolno rezygnować ze swoich marzeń. Na szczęście spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy pomogli mi je zrealizować. Marcin Partyka napisał ze mną wszystkie piosenki. Zaprosiłam do napisania teksów wspaniałych artystów: Małgosię Wojciechowską, Bartosza Kuberę, Agnieszkę Grochowicz. Również bez firmy ‘Sztukoteka’ i Marcina Kołaczkowskiego, który we mnie uwierzył, płyta nie zostałaby wydana. Jestem mu za to bardzo wdzięczna!!

Wszystko co robisz, mówisz, to gdzie i jak się udzielasz zdaje się wypływać prosto z Twojego serca. Jesteś autentyczna, wierna swoim zasadom i nie skora do jakiejkolwiek zmiany własnego ja. Traktujesz to jako swoją wadę czy zaletę? Czy środowisko ludzi, wśród których funkcjonujesz na co dzień akceptuje to, czy wręcz przeciwnie?

Ola: O to trzeba zapytać bezpośrednio już tych wszystkich ludzi. Wydaję mi się jednak, że tak. Nie mam wrogów… a przynajmniej nic mi o nich nie wiadomo. Jestem jaka jestem. Jeśli mnie taką akceptują – to jest to mój sukces.

Kim będzie Olga Szomańska za 5 lat? Jakie są jej marzenia i priorytety?

Ola: Za 5 lat będzie mamą wspaniałej gromadki. Będzie miała dom, wspaniałych przyjaciół, będzie grać mnóstwo koncertów i będzie najszczęśliwszą kobietą na świecie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *